Szwajcarski kolekcjoner, spadkobierca fortuny Mercedesa, Friedrich Christian “Mick” Flick podarował niedawno 166 dzieł 44 artystów Hamburger Bahnhof w Berlinie. Flick mówi, że rozstał się z częścią swoich ulubionych prac. Wśród nich znajdują się dzieła artystów takich jak Vito Acconci, Marcel Broodthaers, John Cage, Martin Kippenberger, Thomas Schütte, Raymond Pettibon czy Wolfgang Tillmans oraz kilka dużych instalacji takich jak Room with My Soul Left Out, Room That Does Not Care Bruce’a Naumana z 1984 roku, Saloon Theatre Paul McCarthy’ego z 1995-96 i długa na 40 metrów instalacjia Gartenskulptur z 1968 roku niemieckiego artysty Dietera Rotha.
(od lewej) Friedrich Christian "Mick" Flick i David Zwirner
Wartość tego podarunku nie została podana do wiadomości. Nie zostały ustalone żadne dodatkowe klauzule donacji, ale muzeum mówi, że nie sprzedaje swoich dzieł i nie będzie tego robić w przyszłości, a przekazane niedawno prace zostaną wciągnięte w jej stałą kolekcję.
Już w 2003 roku Flick wszedł w 7 letnią umowę dotyczącą wypożyczeń z berlińską instytucja, zakładającą pokaz ogromnych zbiorów kolekcjonera w jej siedzibie. W efekcie rok później 2 500 prac zajęło całą powierzchnię 13 000 metrów kwadratowych parteru muzeum i dodatkowo wypełniło sąsiedni Rieck Hall, który Flick sam wyremontował.
Kolekcja Flick dotarła do Berlina po tym jak spotkał się on z kolejnymi odmowami ze strony instytucji z Zurychu, Sztrasburga i Drezna. Ich powodem były związki jego rodziny z Nazistami. Dziadek Flicka, Friedrich Flick był niemieckim industrialistą, który zaopatrywał III Rzeszę w amunicję podczas wojny, a w 1947 roku został skazany za stosowanie robut przymusowych w swoich zakładach.
Sugeruje się, że w przyszłości kolekcjoner przekaże więcej prac do Hamburger Bahnhof, ponieważ zadeklarował, że chciałby aby jego zbiór pozostał całością. Flick zaczął kupować sztukę już w latach 80., a jego doradcami byłi Ivan Wirth i David Zwirner. Jego celem było stworzenie koherentnej kolekcji będącej przeglądem sztuki z końca 20. wieku – m.in. konceputalizmu, minimalizmu, Fluxusu i arte povera.
5 komentarzy:
Polska kultura ciagle boi sie zwiazkow z duzym biznesem, a to on sprawia, ze zachodnie galerie maja klientow a przez to pieniadze, a za tym idzie renoma/mozliwosci itp0. Hm... czy jestesmy skazani na wegentacje, bo to "nie wypada"?
Chyba jednak strachu nie ma. Przecież nawet publiczne instytucje takie jak Zachęta mają duże firmy za sponsorów - np. Efect. Bez środków, nie da sie robić sztuki.
Obserwując działania galerników/czek oraz kuratorów/rek mam wrażenie, że jest duża presja, obawa przed "komercją", kontaktem z "nieodpowiednimi" ludźmi, sponsorami. Galerie nie tylko chca zdobyć pieniędzy na działaność, ale analizują ewentualnych sponsorów pod kątem jak "środowisko" zareaguje na taki kontakt. Nawet publikacje w "nieodpowiedniej" prasie może spowodować krytykę środowiska. Nie jest to w porządku. Biorąc pod uwagę mizerię w świecie sztuki,jego przedstawiciele powinny wspierać się a nie podkładać sobie nogi, krytykować. Pieniądzie nie śmierdzą , zwłaszcza jeśli można za nie coś dobrego zrobić....
boja sie slabi, ci co sa przekonani, ze to co robia, pokazuja jest dobre, nie maja sie czego obawiac. A srodowisko? Kto sie przejmuje zasciankowymi, wschodnioeuropejskimi pogladami?
potrzebnie sa spąsorzy i duże pieniądze bo artystów i potencjał mamy dobry albo nawet bardzo
Prześlij komentarz