
(od lewej) Friedrich Christian "Mick" Flick i David Zwirner
Wartość tego podarunku nie została podana do wiadomości. Nie zostały ustalone żadne dodatkowe klauzule donacji, ale muzeum mówi, że nie sprzedaje swoich dzieł i nie będzie tego robić w przyszłości, a przekazane niedawno prace zostaną wciągnięte w jej stałą kolekcję.
Już w 2003 roku Flick wszedł w 7 letnią umowę dotyczącą wypożyczeń z berlińską instytucja, zakładającą pokaz ogromnych zbiorów kolekcjonera w jej siedzibie. W efekcie rok później 2 500 prac zajęło całą powierzchnię 13 000 metrów kwadratowych parteru muzeum i dodatkowo wypełniło sąsiedni Rieck Hall, który Flick sam wyremontował.
Kolekcja Flick dotarła do Berlina po tym jak spotkał się on z kolejnymi odmowami ze strony instytucji z Zurychu, Sztrasburga i Drezna. Ich powodem były związki jego rodziny z Nazistami. Dziadek Flicka, Friedrich Flick był niemieckim industrialistą, który zaopatrywał III Rzeszę w amunicję podczas wojny, a w 1947 roku został skazany za stosowanie robut przymusowych w swoich zakładach.
Sugeruje się, że w przyszłości kolekcjoner przekaże więcej prac do Hamburger Bahnhof, ponieważ zadeklarował, że chciałby aby jego zbiór pozostał całością. Flick zaczął kupować sztukę już w latach 80., a jego doradcami byłi Ivan Wirth i David Zwirner. Jego celem było stworzenie koherentnej kolekcji będącej przeglądem sztuki z końca 20. wieku – m.in. konceputalizmu, minimalizmu, Fluxusu i arte povera.
5 komentarzy:
Polska kultura ciagle boi sie zwiazkow z duzym biznesem, a to on sprawia, ze zachodnie galerie maja klientow a przez to pieniadze, a za tym idzie renoma/mozliwosci itp0. Hm... czy jestesmy skazani na wegentacje, bo to "nie wypada"?
Chyba jednak strachu nie ma. Przecież nawet publiczne instytucje takie jak Zachęta mają duże firmy za sponsorów - np. Efect. Bez środków, nie da sie robić sztuki.
Obserwując działania galerników/czek oraz kuratorów/rek mam wrażenie, że jest duża presja, obawa przed "komercją", kontaktem z "nieodpowiednimi" ludźmi, sponsorami. Galerie nie tylko chca zdobyć pieniędzy na działaność, ale analizują ewentualnych sponsorów pod kątem jak "środowisko" zareaguje na taki kontakt. Nawet publikacje w "nieodpowiedniej" prasie może spowodować krytykę środowiska. Nie jest to w porządku. Biorąc pod uwagę mizerię w świecie sztuki,jego przedstawiciele powinny wspierać się a nie podkładać sobie nogi, krytykować. Pieniądzie nie śmierdzą , zwłaszcza jeśli można za nie coś dobrego zrobić....
boja sie slabi, ci co sa przekonani, ze to co robia, pokazuja jest dobre, nie maja sie czego obawiac. A srodowisko? Kto sie przejmuje zasciankowymi, wschodnioeuropejskimi pogladami?
potrzebnie sa spąsorzy i duże pieniądze bo artystów i potencjał mamy dobry albo nawet bardzo
Prześlij komentarz