niedziela, 23 marca 2008

Konflikt Halcyon Gallery vs Sarah-Jane Szikora


Sarah-Jane Szikora

Galeria Halcyon skarży swoją byłą artystkę (Sarah-Jane Szikora) za naruszenie kontraktu. Jest to jedna z niewielu tego typu spraw, które wychodzą w szeroki obieg medialny. Jak podaje The Art Newspaper Sarah-Jane Szikora była reprezentowana przez Galerię Halcyon przez 11 lat, aż do 1 stycznia 2008, kiedy wygasła umowa. Jednocześnie na 29 stycznia 2008 artystka zaplanowała swoją indywidualną wystawę w Arndean Gallery. I tu pojawił się problem.

28 stycznia 2008 przedstawiciele Halcyon Gallery uzyskali od sądu pozwolenie na zastopowanie wernisażu artystki i sprzedaży dzieł, które miały być zaprezentowane na ekspozycji. Dlaczego? Galera twierdzi, że umowa mówi o tym, że Sarah-Jane Szikora powinna była w pierwszej kolejności zaproponować im kupno wszystkich prac stworzonych przed 1 stycznia 2008.

W odpowiedzi artystka skarży się na niesprawiedliwy kontrakt jaki podpisała z galerią. Są dowody na to, że Galeria Halcyon pobierała prowizję w wysokości do 75% wartości sprzedanej pracy, kiedy zazwyczaj podział przebiega 50% artysta - 50% galeria. Przedstawiciel Halcyon Gallery, Udi Sheleg tłumaczy, że nie brali prac Sarah-Jane Szikory w komis, tylko kupowali je od artystki. Jeśli więc cena sprzedaży była niższa niż przewidywana, artystka otrzymywała więcej niż 25%. Dodaje też, że pod uwagę trzeba wziąć całkowite koszty galerii takie jak różnice w szacunkowych cenach, oprawa prac, itp. Wtedy okazuje się, że galerii zostaje ok. 60 – 68% z ceny sprzedaży. Przyznaje on, że podział ten nie należy do standardowych, ale jest praktykowany w przypadku kilku innych artystów i jest odzwierciedleniem ilości pracy oraz środków, jakie zostały zainwestowane w artystkę. Udi Sheleg twierdzi, że to polityka galerii doprowadziła do sukcesu Sarah-Jane Szikory, czemu sama zainteresowana stanowczo się sprzeciwia.

Udi Sheleg zaprzecza uznaniu umowy za niesprawiedliwą. Mówi, że galeria ostrzegała artystkę o konsekwencjach zorganizowania wystawy w Arndean Gallery i że oferowała rozwiązanie kompromisowe przed terminem otwarcia ekspozycji.

Przedstawiciele Sarah-Jane Szikory proponują ugodę, która zakłada prawo pierwokupu 16 prac, które miały być pokazane w Arndean Gallery, wyłączając kilka o „sentymentalnym znaczeniu” dla artystki. Jej obrońcy mówią, że jeśli oferta nie zostanie przyjęta będą starali się podważyć ważność umowy pomiędzy galerią a artystką.

Każda ze stron ma mocne argumenty. Galeria brała dużo, ale w końcu artystka wiedziała(?) co podpisuje... Ciekawa jestem, z którą ze stron sporu będą się utożsamiać nasi czytelnicy.

1 komentarz:

malowane ciepłą wodą pisze...

Zgadza się,obie strony mają mocne argumenty,choć na różnych poziomach.
Jeżeli się coś podpisuje, trzeba to wypełnić, choćby nie wiem jak było niesprawiedliwe.
W końcu to umowa. Jeżeli był w niej zapis o prawie pierwokupu, to nie ma co się teraz obrażać.
Choć trzeba także, zrozumieć postawę Szikory, która z pewnością czuję się wykorzystywana.
Konflikt jednostki z instytucją, prawnie zapewne instytucja posiada wszelkie racje,
a w moralności, artystka znajdzie swoje uzasadnienia.