środa, 3 lutego 2010

Tino Sehgal w Guggenheim Museum, Joanna Warsza w Goldex Poldex

29 stycznia Solomon R. Guggenheim Museum (komunikat prasowy możecie przeczytać tutaj) w NYC otworzyło indywidualną wystawę Tino Sehgala. Na jej potrzeby rotunda została całkowicie "wyczyszczona" - co daje widzom świetną okazję do obcowania także z architekturą. Wystawa, organizowana w ramach obchodów 50-lecia muzeum Guggenheima, składa się z dwóch realizacji. Na parterze można doświadczyć The Kiss, a rampę „zajmuje” This Progress. Więcej o samej wystawie w bardzo lekkiej recenzji NY Times tutaj.


A photo taken on an iPhone shows “The Kiss,” part of Tino Sehgal’s show at the Guggenheim Museum

Zazdroszczę tym, którzy nie mieli do tej pory styczności z Sehgalem. The Kiss po raz pierwszy widziałam na bb4 w 2006 roku kuratorowanym przez Maurizio Cattelana, Massimiliano Gioni i Ali Subotnick. Wchodzących do zrujnowanej kamienicy na Auguststrasse 24/25 widzów Sehgal przenosił w świat bezpowrotnie minionego przepychu.


Sala lustrzana na Auguststrasse 24/25

Na miejsce realizacji swojej pracy wybrał powstałą w 1913 roku za sprawą Fritza Bühlera salę balową, zwaną Bühlers Ballhaus, a po śmierci właściciela w trakcie I Wojny Światowej Clärchens Ballhaus - od imienia wdowy Clary, która prowadziła lokal do 1967 roku. Było to miejsce z wyjątkową, dość skomplikowaną historią, wokół którego narosło niemało mitów. Wiadomo, że częstym gościem był tam fotograf Heinrich Zille, a Otto Dix zaprojektował plakat, który funkcjonuje do dziś, mimo, że miejsce w międzyczasie zmieniło nazwę na Ballhaus Mitte.


Plakat Otto Dixa

Pamiętam jak duże wrażenie zrobiła na mnie mieszanka wiszącej w powietrzu, niewypowiedzianej historii miejsca i tańczącej pary – interpretatorów jak mówi Sehgal. Tak się złożyło, że kiedy weszłam do środka, nie było tam nikogo poza tancerzami. Doświadczyłam całkowicie hipnotycznego wrażenia, mającego w sobie coś z podglądactwa i zmieszania/zawstydzenia. Siadłam w kącie, żeby, co dość zabawne, „nie przeszkadzać”. Czułam się trochę jak intruz, ale jednocześnie częścią większej całości. Mimo, że nie wolno mi było, chciałam zrobić zdjęcie, ale wydawało mi się, że mogę tym zniszczyć tę intymną sytuacje, w której uczestniczyłam. I nie powiem, nie bez znaczenia dla mojego zainteresowania był poziom przystojności tancerza ;) W każdym bądź razie, nagle ów tancerz popatrzył mi w oczy – zabieg dość zrozumiały, bo dzięki niemu wszystkie emocje, które do tej pory opisywałam zostały podniesione do zenitu – a ja zostałam przyłapana na podglądaniu. Ten gest i to spojrzenie sprawiło, że pokryłam się rumieńcem i speszyłam jak 13 latka. Następnego dnia wróciłam, ale czar prysł. Być może było to doświadczenie całkowicie niepowtarzalne. Idąc po raz kolejny wiedziałam też, co mnie czeka. A być może dzień wcześniej miałam szczęście być częścią wyjątkowo intymnego, bo tylko trzyosobowego spektaklu. Swoją drogą tancerz też się zmienił.

Wystawę polecamy, a w międzyczasie krakowian zapraszam do Goldexu Poldexu, gdzie we wtorek, 9 lutego o 19.00 Joanna Warsza poprowadzi wykład połączony z prezentacjami video Nie dla spektaklu – taniec konceptualny i krytyczny. O projektach Xavier le Roy, Jérôme’a Bela, Tino Sehgala, Grand Magazin, Yvonne Rainer.

A do tematu Berlin Biennale jeszcze wrócę.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Małgorzata Mleczko pisze...

Sorki, komentarz się skasował przez przypadek. Jego treścią było: "super zwierzenie :D "

Dzięki :)

Anonimowy pisze...

bardzo podoba mi się Twoja taka osobista, a przez co bardzo interesujaca, inspirujaca wyobraźnię interpretacja wystawy, obrazu, nastroju... Az chce sie zobaczyc ten obraz... M