czwartek, 28 sierpnia 2008

art&food

Jak widać mamy mały urlop na blogu. I to nie wakacje są powodem, ale PRACA.

Zaczynam właśnie kończyć (no inaczej tego nie można nazwać;) moją książkę i codziennie próbuje zebrać myśli, zbierając materiały. I wcale nie jest łatwo, bo sami wiecie jak to jest przeglądać www. Sieć rozprasza.
Z tego rozproszenia niech też będzie jakiś pożytek.

Wczoraj trafiłam na dyskusję w serwisie Goldenline, którą otwiera pytanie: „Kto z polskich artystów rokuje najbardziej, kogo opłaca się kupić teraz, by dobrze zainwestować?”. Brzmi to trochę bezdusznie - jak prośba o numery totolotka na następne losowanie, ale co mi tam - czytam. W odpowiedziach ktoś radzi, by inwestować w artystów z potencjałem i ta rada przynosi kolejne pytanie: A jak dać się rozpoznać jako "artysta z potencjałem"?
No właśnie, jak?
Odpowiada Mikołaj Iwański, Dyrektor Inwestycyjny – Stilnovisti, podając kilka zdrowych zasad:
- dobrze malowac,
- mowic po angielsku
- zyc dobrze z sensownymi kuratorami
- unikac florystycznych miejsc i osob
- wystawiac sie w galeriach zamiast hotelach/pubach/restauracjach

Nie mam pojęcia, co to są „florystyczne miejsca i osoby” (??), ale nie w tym rzecz. Rady są ogólnie trafione, a ostatnia wydawała mi się wyjątkowo oczywista.

Do wczoraj, bo oto dziś dowiedziałam się, że najnowszym trendem wśród najbardziej progresywnych restauratorów na świecie jest… prezentowanie sztuki w restauracjach.
Nic to nowego, mógłby ktoś powiedzieć, w końcu w polskich lokalach też często COŚ wisi nad stołem - na ogół strasząc, nudząc i odbierając apetyt (i wyraźnie informując, w co nie warto inwestować).
W lepszym świecie dba się o to, by sztuka w restauracji była, co najmniej tak świeża jak jedzenie – czyli żadnych porastających kurzem ram i stałych ekspozycji, w zamian najgorętsze nazwiska i nowalijki z świata sztuki.

Niektóre restauracje zatrudniają nawet kuratorów dbających o program pokazów(!).
W Londynie właściciele Sketch Gallery zdecydowali się na jeszcze ciekawszą strategię, którą można opisać krótko: w dzień galeria, wieczorem restauracja, czyli lokal 2 in1. Jak to wygląda, widać poniżej na zdjęciu.


Trend art&food najwyraźniej kwitnie. Co na to artyści? Sądząc po nazwiskach, które pojawiają się w topowych restauracjach z ambicjami galeryjnymi, można stwierdzić, że są z tego, pozornego mezaliansu, zupełnie zadowoleni.
Czasy kiedy, malowali ściany lokalu (jak Picasso, czy Miro) za kolację, lub butelkę wina raczej bezpowrotnie minęły, jednak pokazanie się na ścianach dobrej restauracji jest „à la mode”.

Żeby nie było nieporozumień, do Polski ten trend jeszcze nie dotarł, być może w kraju artyści nie mają jeszcze tyle odwagi, a restauratorzy fantazji. Lub na odwrót - zależy od sztuki.

4 komentarze:

Paulina Lignar pisze...

ciekawy artykuł.

Patrycja Musiał pisze...

miło, dziękuję

Anonimowy pisze...

tak, naprawde świety.

Anonimowy pisze...

florystyczne. florystyczne.
a może chodziło o ten fragment ze słowniczka rastra?

FLORECISTKI - Artystki malujące florę - kwiaty. Najczęściej posługujące się dwuczłonowym nazwiskiem. Swoją twórczość wystawiają w empikach. Większość Florecistek zajmuje się także pisaniem wierszy.