czwartek, 3 kwietnia 2008

Sztuka na Allegro

Co kilka miesięcy art blogi donoszą, że na Allegro można kupić obraz jakiegoś znanego lub mniej znanego artysty współczesnego. Żadna to sensacja, biorąc pod uwagę, że w serwisie jest aktualnie kilka tysięcy płócien wystawionych na sprzedaż. Jakie to obrazy, to zupełnie inna sprawa; króluje masowa produkcja dekoracyjna i propozycje typu „dopasuj obraz do salonu”. Mimo to twórcy ciągle próbują możliwości serwisu.

Prekursorką sprzedaży obrazów na Allegro jest Anna Okrasko, która testując możliwość utrzymania się z własnej sztuki jako młoda, zdolna, ale nieznana twórczyni, wystawiła na aukcji 8 swoich prac (prezentacja dokumentacji projektu na wystawie „Jak się robi obrazki”, Galeria „Zakręt" 2005 roku),.
Małe formaty, ładne, abstrakcyjne obrazy – wszystko dla wygody i prawdopodobnego gustu nowoczesnego, kupującego sztukę w internecie, nabywcy.
Jak skończyła się dla Okrasko rezygnacja z pośrednictwa galerii w sprzedaży? Cóż, inicjatywa malarki spotkała się z zupełną obojętnością kupujących, chociaż ceny były bardzo przystępne. Aukcje się skończyły, kupujących nie było.

Anna Okrasko, z cyklu "Mój profesor maluje w paski, a ja w groszki, bo to jest bardziej dziewczęce", 2004

Później można było na allegro kupić wystawione przez Paulinę Lignar portrety „topowych polskich postaci literackich” Michała Witkowskiego i Adama Wiedemana. Portret Wiedemana licytował się do… 83zł i wobec tego, że nie osiągnął ceny minimalnej, nie został sprzedany. Za same obrazy Lignar została okrzyknięta w komentarzach art.bloxa, który podał info o projekcie, "tandeciarą", w przypadku tych prac zresztą słusznie. Na dodatek młoda malarka akcję, potraktowała bardzo serio, bez odrobiny dystansu i poczucia humoru, naiwnie uważając, że znalazła doskonały sposób na promocje swojej sztuki i sztuki współczesnej w ogóle.

Adam Wiedemann, Paulina Lignar, olej na płótnie, 2004

Teraz na Allegro trafił portret Saddama Husajna Michała Stachyry, cena wywoławcza 5 tys, kup teraz 12 tys. Obraz, jak informuje opis aukcji, jest aktualnie własnością artysty, więc to on sam (chyba, że jest to dowcip złośliwych znajomych…) zdecydował się na taką sprzedaż/promocje swojej twórczości. Strategia jak widać z przykładów powyżej, nieskuteczna, jako projekt artystyczny nieświeża, a jako autentyczna propozycja sprzedaży – zobaczymy.
Do końca licytacji zostało jeszcze 6 dni, tymczasem chętnych brak, ale za to odsłon aukcji aż 640. Biorąc pod uwagę frekwencję na wystawach sztuki współczesnej, wynik całkiem atrakcyjny.


Jako, że ktoś dramatycznie stara się, na prawo i lewo, aukcję Stachyry zareklamować wpisując jej adres w różnych miejscach (również u nas w komentarzach) mimo, że koncept wątły, a obraz jak widać, doceniam starania promocyjne i zapraszam do dyskusji o tym, czy Allegro to dobre miejsce do sprzedaży/kupowania sztuki współczesnej? Pytanie po przeczytaniu tego wpisu jest nieco tendencyjne, ale spróbujmy.

21 komentarzy:

Anonimowy pisze...

SADDAM RZĄDZI!

Anonimowy pisze...

A skąd ludzie zainteresowani sztuką mają wiedzieć, że gdzieś na allegro jest coś ciekawego?

Sam pomysł takiej aukcji OK. tylko trzeba i tak to rozreklamować.

Anonimowy pisze...

Dzieki Waszej informacji poczytalem troche bloga Pauliny Lingar. Jej prace sa bardzo nierowne. Ale bywaja niektore naprawde swietne. I Z calej tej postaci tchnie jakis autentyzm. Czasem sie moze zapedza w jakies niezbyt logiczne wywody,ale nawet i wtedy przebija przez nie prawda i dramat jej osoby. Zero autokreacji.
Ja jej wierze. Mimo kiksow i prob z allegro.
ps. A slowo "tandeciara" jest wstretne iniesprawiedliwie. Dzieczyna moze i jest troche egzaltowana, i moze niepotrzebnie ekshibicjonistyczna, ale wydaje sie byc szczera i nie obraza nikogo.

malowane ciepłą wodą pisze...

o ile sobie dobrze przypominam to Anna Okrasko, próbowała także sprzedawać na allegro,obrazy w kropki „Kropki na Allegro – promocja poświąteczna” za 100zł i 50zł.
Czy to było po, wspomnianej przez ARTAKTUALIA sprzedaży z 2005r?


I warto przypomnieć o Sasnalu, na allegro
http://art.blox.pl/2007/12/Obraz-Sasnala-na-Allegro.html.

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

wystarczy obejrzec stachyre tu :)

http://pl.youtube.com/watch?v=H84qdmiRmy0

Patrycja Musiał pisze...

Opowiadam hurtowo w jednym komentarzu:

1.Rzecz w tym, że ludzie nie wiedzą, że coś ciekawego pojawiło się na Allegro – to jest jedna z największych słabości portalu, jeśli chodzi o sprzedaż sztuki współczesnej.
Nie ma tu żadnej weryfikacji, więc w dziale Sztuka Współczesna mamy wielki kiermasz wszystkiego, perełki trafiają się rzadko, a jak są to trudno potwierdzić ich autentyczność i w ogóle je odnaleźć (ale zdarza się np. ostatnio fotografia Ewy Partum za 370zł..)

2. Zgadzam się Paulina Ligar jest nierówna, jej malarstwo jest na ogół słabe, ale zdarzają się pomysły niezłe. To, że „Z calej tej postaci tchnie jakis autentyzm”, to niestety zdecydowanie za mało by uznać ją za dobrą artystkę, proszę pamiętać, że „tandeciara” to cytat z komentarzy na artbloxie.

3. Odnośnie Anny Okrasko piszę właśnie o tej sprzedaży na Allegro, o której wspominasz, artystka wykorzystała ją potem jako element projektu pokazywanego w 2005r.

O sprzedaży obrazu Sasnala nie pisałam, to sytuacja z rynku wtórnego, więc ma zupełnie inny kontekst. To nie sam artysta wystawiał swoją pracę na sprzedaż, tak jak jest w przypadku Okrasko, Lignar i Stachyry.

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

O definicje dobrego artysty mozna sie spierac zapewne bez konca. Czy to ktos poszukujacy, autentyczny (choc to moze tak niewymierne i malo znaczy) i czesto w tym nieudolny, czy tez ktos strzelajacy samymi perlami i cudenkami,na poziomie, bez pomylki i kiksu? A mnie sie wydaje, ze takie balansowanie na granicy obciachu i ekhibicjonizmu, kiedy pokazuje sie nawet niedostatki swojego pisania, zycia etc. to jednak dosc wazny pierwiastek dobrej sztuki. Moze artysta nie musi byc ograniczony obciachowoscia i obawami przekroczenia granic dobrego smaku? Moze moze dac sie poniesc, nie zwazajac na konwenase i dobry ton? Oczywiscie liczy sie owoc tego procesu. Ale u Pauliny sie te owoce czasem pojawiaja, choc nie zawsze. Mnie sie nie wydaje, ze ona robi nieporadne obrazy, ale chyba za mocno bierze sobie do serca postulaty o tym jaka sztuka ma miec forme i jaka pelnic role. Tak cos mi sie zdaje, ze chce za bardzo byc Wroblewskim naszych czasow. To juz samo w sobie jest ryzykowne i naiwne z deka. A to i wtedy sie w pewnym sensie nie powiodlo.Ale - on tez byl obciachowy dla swoich wspolczesnych. I to bardzo.
Mysle, ze Paulina szuka. A to juz cos co oddala ja od tandetnosci w podejsciu. A jak sie wybiara cytat (ten o tandecie) to sie mu w jakis sposob daje drugie zycie i przykleja latke osobie, ktorej dotyczy. Sila art blogow jest nie do przecenienia. Pozdrawiam i sorry za przydlugi wpis. Po prostu jestem pod wrazeniem bloga Pauliny Lignar, a uczucia mam mieszane i nie do konca wiem co myslec...

Patrycja Musiał pisze...

Ne odbieram Lignar indywidualności, ale praca artysty to nie tylko działanie ręki, ale też proces myślowy. Artysta powinien być świadomy, a Paulina jest raczej naiwna. Swoje słabe strony pokazuje nie widząc w nich słabości, to nie jest zamierzone łamanie konwenansów i celowy, odważny obciach tylko emocje, emocje, emocje. Przekonanie, że co malarka pomyśli/napisze/namaluje jest cenne, bo jest szczere, mnie w ogóle nie przekonuje.

A jak widzę, na jej blogu ostatni wpis pt. „wiosenna wyprzedaż” to mi całkiem ręce opadają.
I jeszcze jeden cytat z wpisu artystki z 5 marca:
„Po krótkiej, jednak rzeczowej rozmowie z właścicielką jednej galerii doszłam do wniosku, że kończę z instalacjami i koncentruję się głównie na malarstwie. W końcu to moja domena.” Szkoda, bo instalacje Lignar to jedyna forma jej sztuki gdzie poetyckość i emocjonalność, które zdominowały jej działania, sprawdzają się.

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Hm. A ja wlasnie wole jej obrazy (niektore). Mysle, ze artysta moze byc swiadomy, ale ...nie musi. Obciach kontrolowany nie jest obciachem tylko wykoncypowanym pogrywaniem z odbiorcami, konwencjami etc. A czy tworca naiwny to juz nie artysta? Historia pokazuje, ze niekoniecznie. Nie mysle, ze artysta musi byc medrcem, czy tez kims, kto do konca kontroluje proces tworczy.Nie zawsze tez musi madrze sie wypowiadac. A artysta wyprany z emocji to juz w ogole podejrzana sprawa. Podobna dyskusja miala nie tak dawno miejsc u Kuby Krytykanta. Mniej wiecej chodzilo o podobne rozroznienie. Artysta strateg, konceptualny pogrywacz przeciwstawiony zostal artyscie nie do konca swiadomemu procesow, ktore pozwalaja mu na tworzenie. Polecam i pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

PS. Chodzi mi o to, ze artysta nie musi byc intelektualista, musi byc za to w pewnym sensie pomazancem, miec to nieuchwytne "cos", co pozwala mu tworzyc. Tego "czegos" (choc to takie romantyzujace zalozenie) nie da sie wykoncypowac na placzczyznie intelektu. Swiadomosc nie czyni artysty. Sztuka oparta jedynie na intelekcie zawsze pozostaje tylko rozgrywka, zabawa dla mozgu nie wykraczajac poza socjologie.

Patrycja Musiał pisze...

Artysta nic nie musi, może być naiwny i nieświadomy – tylko czy Lignar byłaby zadowolona z etykietki "artystka naiwna”? Nie sądzę.
pozdr

Patrycja Musiał pisze...

A ja się upieram: dobra sztuka powstaje na ogół tylko wtedy, gdy u artysty to romantyczne „coś” łączy się z wrażliwym intelektem i szerokim horyzontem.

Anonimowy pisze...

Pewnie nie bylaby zadowolona z takiej etykietki. Tyle, ze ja nie bronie jej jako intelektualistki, albo milej osoby (nie znam jej i nie o to tu zreszta chodzi). I ja sie zgadzam,ze jej wypowiedzi, czy akcje bywaja czasem nieprzemyslane i obciachowe owym niekontrolowanym obciachem. A mimo to zdarzaja jej sie prace bardzo ciekawe.
W pelni tez sie zgadzam z Pani wpisem, ze "dobra sztuka powstaje na ogół tylko wtedy, gdy u artysty to romantyczne „coś” łączy się z wrażliwym intelektem i szerokim horyzontem". Ale wlasnie na ogol, a nie wylacznie. Mysle sobie tez, ze podwyzszonego stopnia swiadomosci i intencji mozna spodziewac sie szczegolnie po artystach tworzacych instalacje. Bo jak tu sie pojdzie na zywiol , to o kiks jeszcze latwiej (przeczytalem Pani rozmowe na temat Borderline).
Pozdrawiam!

Patrycja Musiał pisze...

Paulinę poznałam przy okazji jej wystawy w Galerii Nova w Krk, jest nieco egzaltowaną, sympatyczną osobą.
Ta wystawa była, o ile pamiętam, doskonałą ilustracją jej twórczości – dedykowana koledze, stanowiła połączenie, lekkiej i ładnej instalacji z mniej ciekawymi dodatkami graficznymi, znów było nierówno.
Tutaj relacja:
http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35796,3401084.html

Spontaniczne akcje w przestrzeni miejskiej, takie jak układanie napisu „8 marca” z jabłek na Rynku Głównym w Krk są bezpretensjonalne i miłe, ale nic po za tym. Nie silą się jednak na intelektualną głębię, w której potrafią utonąć artyści (jak widać po wywiadzie na temat Borderline) i to artystce na plus.

Do malarstwa Lignar prawdopodobnie nigdy nie dam się przekonać..
pozdrawiam

Anonimowy pisze...

...a ja wymiekam z kolei przy jablkach...Symbol symboli i pomysl srednio ciekawy (acz mily). Wole prace jak `obiekt plonacy`,`lampa stojaca´ czy Modzelewskowujace `wiedenII`, `jaslo` i `dokad`.

Patrycja Musiał pisze...

no właśnie, sztukę Pauliny można co najwyżej ocenić jako miłą..

Paulina Lignar pisze...

no no. to pojechaliście na mój temat. właściwie to, o łatkę "artystka naiwna" wcale bym się nie obraziła. bardziej nie zgadzam się na mój brak intelektu. czy ktokolwiek z Was kiedykolwiek rozmawiał ze mną? nie zdaje mi się. nawet Ty Patrycjo. kto wie, może jestem mądrzejsza od Ciebie? jeżeli nie wiedzą to przynajmniej życiowo. i tego typu doświadczenie ma na pewno ogromny wpływ na sztukę. tak się składa, że życie weryfikuje nasze decyzje. również te artystyczne. jednego dnia myślimy coś tam, innego zupełnie coś innego. każdego dnia mamy różne inspiracje przy napływie informacji, chociażby z netu. tak skonstruowany jest świat. świat rozwoju. nie jest moim zamiarem wpaść w manierę, bo to świadczy o blokadzie twórczej i zacofaniu prawdopodobnie. człowiek w każdej chwili dojrzewa i emocjonalnie i intelektualnie. a to decyduje głównie o dalszej wypowiedzi twórczej. nie uważam zmian w sztuce za błędne rozwiązanie. bardziej chodzi mi o elastyczność i swobodne podejście do tematu. maluję falami i dobrze mi z tym. nie nudzę się w takim podejściu. a nuda to fiasko sztuki jakakolwiek by nie była. co do mojego bloga? to ma być miły. forma kreacji. jesteś trochę łatwowierna Patrycjo. tak jakbyą w ogóle nie miała doczynienia z wyobraźnią w literaturze czy sztuce. no, ale tak. w końcu jesteś tylko krytykiem i o życiu emocjonalnym artysty nie masz bladego pojęcia. bo nie czujesz tego w sposób bezpośredni. natomiast, co do allegro? zarabianie jest sprawą bardzo poważną. próba nie strzelba, jeżeli chodzi o wolny czas od roboty zawodowej pospolitej miary. gdzie wtedy czas na poszukiwania, kiedy pracuje się w innej branży po 12 godzin? wierz mi Patrycjo, mam już coś do powiedzenia w tej kwestii. więc bądź łaskawa i zejdź z tematu skoro nie zdajesz sobie z czegoś sprawy.

Patrycja Musiał pisze...

Paulino, zgadzam się z Tobą, jestem krytyczką (nie krytykiem! Używamy końcówek żeńskich!) i właśnie dlatego mogę wartościować Twoją pracę, „wchodzę na temat” i mam coś do powiedzenia w tej kwestii – taki zawód, czy ci się to podoba czy nie.
Tak się składa, że poznałyśmy się osobiście i rozmawiałyśmy przy okazji Twojej wystawy w Nowej w Krk. Nie oskarżam cię o brak intelektu (intelekt posiada każdy z nas), ale nie mogę przyznać, że jesteś artystką intelektualistką – dla mnie nie jesteś.
Która z nas mądrzejsza spierać się nie będę bo to głupiutkie, mądrość to nie sport, żeby szukać zwycięzców. Cieszę się, że TY się nie nudzisz ze swoją sztuką, ale to nie musi wcale oznaczać, że ona nie nudzi odbiorców…
A jeśli nie rozumiesz, dlaczego Allegro nie jest miejscem dobrym do sprzedaży malarstwa współczesnego, młodego artysty, to cena twojego obrazu, czyli 83zł po zakończeniu licytacji powinna ci pomóc to pojąć.
Artystom potrzebne są galerie, żeby mogli zając się sztuką, a nie handlowaniem, ponieważ jak sama piszesz: „zarabianie jest sprawą bardzo poważną”, więc zostawmy ją profesjonalistom.
pozdrawiam

Paulina Lignar pisze...

galeria nova, a nie "Nowa". zawód artysta, nie artystka. zresztą wiele słów w formie męskiej lepiej brzmi. stąd krytyk. kwestia ładnego brzmienia w zdaniu. Jeżeli już tak chcesz mi dogryźć, to uznaj to za ripostę. oczywiście, blog jest mało odpowiednim miejscem na spory. pooglądaj zagraniczne aukcje, nie tylko ze sztuką. wielu artystów w ten sposób wypłynęło i dodatkowo zarobiło trochę kasy. nawet mały 6-latek, który malował obrazy kechupem został dostrzeżony. gazeta wyborcza chyba o tym pisała. na necie wiele rzeczy jest możliwych. wcale nie chcę pretendować do miana artysty intelektualisty. dużo bardziej odpowiada mi pojęcie samej w sobie estetyki. jestem przede wszystkim wzrokowcem. ale nade wszystko z głową i swoim rozumem. gust gustowi nie równy. dzieci to wiedzą. nie oczekuję od każdego odbiorcy pełnej akceptacji mojej sztuki. to banał. sztuka była i jest dyskusyjna. kontynuując, allegro może i miejscem na sztukę współczesną nie jest, ale zawsze wpadnie jakiś grosz. od czasu do czasu mi się to udaję i dzięki temu mogę pozwolić sobie na zakup kilku blejtramów i pędzli. niestety sasnalem z grubym portfelem nie jestem. multum młodych artystów nie może sobie poradzić z uznaniem i pieniędzmi. nie ma co ukrywać, że do "robienia sztuki" bardziej potrzebne są pieniądze niż do napisania książki. wejdź sobie kiedyś w wolnej chwili do sklepu dla plastyków. za bardzo lubię realizować się w sztuce, żeby nie kombinować. natomiast galerie współczesne i ich właściciele mają sobie wiele do życzenia. tkwiłam/tkwię w tym po uszy. sztuka współczesna dla większości artystów to jeden wielki prestiż, za który dużo się płaci. we współczesnych galeriach w związku z tym jest w cholerę brudów, pleców itp. to trochę ohydne jak dla mnie. zdążyłam się już przekonać. dlatego walczę o swoją niezależność i wolność twórczą. Ty stoisz z boku. na pewno inaczej cały ten galimatias z tamtej strony wygląda. a nawiązując do mojej aukcji na allegro, to wyobraź sobie, że po tej akcji sprzedałam wszystkie 20-a porteretów z serii "Rozmowy" uznanemu kolekcjonerowi. gdyby nie to, pewnie nadal leżałyby w mojej pracowni. no i dzięki temu mam niezły komputer.

Małgorzata Mleczko pisze...

Język polski daje nam piękną możliwość rozróżniania rodzaju. W języku angielskim tego nie da się zrobić. Jeśli ktoś z tego korzysta to jego/jej decyzja. Tak samo jak nikt nikogo do używania damskich końcówek nie zmusza. Są to absolutnie poprawne formy gramatycznie. Brzmią wg. Ciebie źle, bo nie są często używane przez społeczeństwo. Ale to się zmienia! Profesorka Maria Janion mówi o sobie naukowczyni, nie naukowiec, a profesorka Tokarska-Bakir uczoną, a nie uczonym. Więc może nie dyskutujmy o niepodważalnych faktach. Niech każdy ma wybór. Nie ma sensu przekonywać. Sama zawsze używam kobiecych końcówek.

Paulina Lignar pisze...

okey. heheh. ja tam lubię ładne brzmienie w zdaniu z odpowiednią melodyką. witkacy olał poprawną polszczyznę i tworzył neologizmy. więc i ja też olewam. choć przyznaję, że język polski jest najpiękniejszym językiem świata ;-)
pozdrawiam
p.s.
allegro może być dobrym wabikiem na przykład ku większej oglądalności bloga i zaistnienia dzięki temu w społeczeństwie. to jest jak sznureczek. całkiem sprytna metoda. wystaw coś, cokolwiek. a zobaczysz efekty.