
Sarah-Jane Szikora
Galeria Halcyon skarży swoją byłą artystkę (Sarah-Jane Szikora) za naruszenie kontraktu. Jest to jedna z niewielu tego typu spraw, które wychodzą w szeroki obieg medialny. Jak podaje The Art Newspaper Sarah-Jane Szikora była reprezentowana przez Galerię Halcyon przez 11 lat, aż do 1 stycznia 2008, kiedy wygasła umowa. Jednocześnie na 29 stycznia 2008 artystka zaplanowała swoją indywidualną wystawę w Arndean Gallery. I tu pojawił się problem.
28 stycznia 2008 przedstawiciele Halcyon Gallery uzyskali od sądu pozwolenie na zastopowanie wernisażu artystki i sprzedaży dzieł, które miały być zaprezentowane na ekspozycji. Dlaczego? Galera twierdzi, że umowa mówi o tym, że Sarah-Jane Szikora powinna była w pierwszej kolejności zaproponować im kupno wszystkich prac stworzonych przed 1 stycznia 2008.
W odpowiedzi artystka skarży się na niesprawiedliwy kontrakt jaki podpisała z galerią. Są dowody na to, że Galeria Halcyon pobierała prowizję w wysokości do 75% wartości sprzedanej pracy, kiedy zazwyczaj podział przebiega 50% artysta - 50% galeria. Przedstawiciel Halcyon Gallery, Udi Sheleg tłumaczy, że nie brali prac Sarah-Jane Szikory w komis, tylko kupowali je od artystki. Jeśli więc cena sprzedaży była niższa niż przewidywana, artystka otrzymywała więcej niż 25%. Dodaje też, że pod uwagę trzeba wziąć całkowite koszty galerii takie jak różnice w szacunkowych cenach, oprawa prac, itp. Wtedy okazuje się, że galerii zostaje ok. 60 – 68% z ceny sprzedaży. Przyznaje on, że podział ten nie należy do standardowych, ale jest praktykowany w przypadku kilku innych artystów i jest odzwierciedleniem ilości pracy oraz środków, jakie zostały zainwestowane w artystkę. Udi Sheleg twierdzi, że to polityka galerii doprowadziła do sukcesu Sarah-Jane Szikory, czemu sama zainteresowana stanowczo się sprzeciwia.
Udi Sheleg zaprzecza uznaniu umowy za niesprawiedliwą. Mówi, że galeria ostrzegała artystkę o konsekwencjach zorganizowania wystawy w Arndean Gallery i że oferowała rozwiązanie kompromisowe przed terminem otwarcia ekspozycji.
Przedstawiciele Sarah-Jane Szikory proponują ugodę, która zakłada prawo pierwokupu 16 prac, które miały być pokazane w Arndean Gallery, wyłączając kilka o „sentymentalnym znaczeniu” dla artystki. Jej obrońcy mówią, że jeśli oferta nie zostanie przyjęta będą starali się podważyć ważność umowy pomiędzy galerią a artystką.
Każda ze stron ma mocne argumenty. Galeria brała dużo, ale w końcu artystka wiedziała(?) co podpisuje... Ciekawa jestem, z którą ze stron sporu będą się utożsamiać nasi czytelnicy.
Zgadza się,obie strony mają mocne argumenty,choć na różnych poziomach.
OdpowiedzUsuńJeżeli się coś podpisuje, trzeba to wypełnić, choćby nie wiem jak było niesprawiedliwe.
W końcu to umowa. Jeżeli był w niej zapis o prawie pierwokupu, to nie ma co się teraz obrażać.
Choć trzeba także, zrozumieć postawę Szikory, która z pewnością czuję się wykorzystywana.
Konflikt jednostki z instytucją, prawnie zapewne instytucja posiada wszelkie racje,
a w moralności, artystka znajdzie swoje uzasadnienia.